"Wy jesteście solą dla ziemi" (Mt 5,13). Tymi słowami Chrystus chciał dać odczuć swoim uczniom nie tylko to, że mają niejako nadawać światu smak czy chronić go przed zepsuciem, jak czyni to sól. Pan Jezus chciał przez to także powiedzieć, że chrześcijanie są niezwykle cenni w oczach Boga. Sól była bowiem bardzo droga, niekiedy nawet przekraczała wartość złota. I tak było przez wieki. Kiedy więc polski książę krakowsko-sandomierski Bolesław poprosił o rękę węgierskiej królewny Kingi, ta zwróciła się do swego ojca, aby w wianie nie dawano jej złota i kosztowności, gdyż niosą za sobą pot i łzy ludzkie. Nie chciała też roju służby, bo ta jest znamieniem pychy. Życzyła sobie tylko jednego skarbu - soli, którą chciała dać swej przyszłej ojczyźnie. Król Węgier podarował jej więc najbogatszą kopalnię Siedmiogrodu w Marmarosz. Kinga biorąc ją w posiadanie, wrzuciła do szybu swój zaręczynowy pierścień, zaś w drodze do kraju swego męża zabrała ze sobą doświadczonych górników węgierskich. W Polsce kazała im szukać soli. Gdy ją wreszcie znaleźli, jak pisze Ksiądz Piotr Skarga, "w pierwszym bałwanie [czyli bryle soli], który wykopano, pierścień się on jej znalazł, który ujrzawszy Kunegunda i poznawszy, dziękowała Panu Bogu, który dziwy czyni tym, którzy Go miłują". Tyle legenda, która znana jest na Węgrzech i w Polsce, którą też do dzisiaj powtarzają w Bochni i Wieliczce, gdzie znajduje się polska sól, bo błogosławiona Kinga jest patronką górnictwa soli. Dlatego pod koniec minionego stulecia w wielickiej kopalni na głębokości 101 metrów wykuto na jej cześć największą na świecie podziemną kaplicę, całą z soli, która może pomieścić aż 500 osób.
Kinga jednak dała narodowi polskiemu dużo więcej niż sól. Ta najbardziej niezwykła niewiasta swej epoki dała swoje matczyne serce.

Święta pośród świętych

Kinga, zwana też Kunegundą, żyła w XIII w., który jest nazywany wiekiem świętych. "Święci żyją świętymi i pragną świętości" - powiedział w Starym Sączu podczas obchodów tysiąclecia Chrztu Polski (24 lipca 1966 r.) ówczesny Arcybiskup Metropolita krakowski, Karol Wojtyła. Wypowiedział je w odniesieniu do św. Kingi właśnie, którą 16 czerwca 1999 roku - jako następca świętego Piotra wpisał w poczet świętych.
Kinga przyszła na świat 5 marca 1234 r. w Ostrzyhomiu, jako trzecia córka króla Beli IV i Marii, córki cesarza greckiego Teodora I. Jej rodzina dała Kościołowi cały poczet świętych: świętego Stefana i jego syna, królewicza Emeryka, świętego Władysława i świętą Elżbietę; oraz błogosławione: Małgorzatę, Jolantę i Konstancję - trzy siostry św. Kingi.
Sytuacja polityczna w ówczesnej Europie wpłynęła na to, że Bela IV zgodził się, aby jego pięcioletnia córka została zaręczona Bolesławowi, synowi Leszka Białego i Grzymisławy, a wnukowi Kazimierza Sprawiedliwego. W taki więc sposób węgierska królewna przybyła do Polski i w Wojniczu spotkała się z kandydatem na swego męża. Ślub mógł nastąpić jednak dopiero po 1246 r., kiedy to Kinga ukończyła 12 rok życia. Zamieszkała w Sandomierzu, gdzie razem z Bolesławem przygotowywała się do zadań, które miała w przyszłości podjąć. Szczególny wpływ na życie Kingi i Bolesława wywarły Grzymisława i jej córka Salomea. "Warunki, wśród których upływało życie tych dwóch zbliżonych do siebie usposobieniem niewiast, były dla nich twardą szkołą, a splendor monarszy przyniósł jednej i drugiej więcej upokorzeń, udręki i rozczarowań, aniżeli szczęścia i chwały. Zaznały życia w wilgotnych więzieniach, cierpiały wiele podczas wojen, przeżywały dni i tygodnie ucieczki przed nieprzyjacielem, żyły pod ciągłą grozą czyhającej na nie śmierci, a wreszcie przeżyły tragiczną śmierć swych jeszcze młodych mężów. Niezwykły hart ducha i głęboka religijność pozwoliły im przetrwać zwycięsko wszystkie życiowe przeciwności. Co więcej, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że każdy nowy bolesny cios odrywał je coraz bardziej od spraw ziemskich, a wszystkie ich myśli uczucia i pragnienia zwracał ku Bogu" (J. R. Bar, Błogosławiona Kinga).
W 1241 r. ziemie polskie najechali Tatarzy. Książęca rodzina uciekła przed nimi przez Kraków na Węgry, a potem schroniła się na Morawach. Po wycofaniu się tatarskiej nawały panowie małopolscy postanowili odszukać księcia Bolesława i jego wprowadzić na tron krakowski, czemu zbrojnie sprzeciwił się Konrad Mazowiecki. W tych trudnych chwilach, kiedy kraj był spalony i wyludniony, a książęcy skarbiec świecił pustkami, Bolesławowi przyszła z pomocą Kinga, udzielając pieniędzy ze swego posagu.

Franciszkańska księżna

Na książęcym dworze panowała atmosfera iście franciszkańska, a sama Kinga na pewno bardzo przeżyła, gdy tak kochana przez nią Salomea założyła w Zawichoście pierwszy w Polsce klasztor klarysek i sama do niego wstąpiła. Ta rodzinna atmosfera pełna duchowości świętego Franciszka wpływała na duszę młodej Kingi, w której coraz bardziej wzrastała chęć jak najmocniejszego zjednoczenia się z Chrystusem na wzór Biedaczyny z Asyżu. Dlatego kilka razy dziennie modliła się w swej kaplicy, rano słuchała w kościele Mszy, odprawiała nocne czuwania, wspierała nędzarzy i chorych, których odwiedzała w domach i szpitalach. Sama nieraz opatrywała rany chorych, gdyż miała w pamięci napomnienie świętego Franciszka: "błogosławiony sługa, który tak kochałby swego brata chorego, który nie może mu oddać przysługi, jak kocha zdrowego, który może mu pomóc".
Żyjąc w atmosferze "franciszkańskiej wiosny" Kinga zapragnęła złożyć Bogu ofiarę ze swego dziewictwa. Na pewno wzorem dla niej była święta Klara oraz błogosławiona Salomea, z którą rozważała tę sprawę i w której znajdowała duchowe wsparcie. W 1246 r., podczas uroczystości weselnych nakłoniła swego męża, aby na okres jednego roku wraz z nią ślubował bezwzględną czystość. Bolesław zgodził się również, aby w czystości przeżyli drugi rok swego małżeństwa, kiedy to mieszkali na zamku w Nowym Korczynie. Po kilku latach takiego życia Bolesław złożył ślub dozgonnej czystości w katedrze wawelskiej na ręce biskupa Prandoty, a Kinga w kościele franciszkanów, gdzie też wstąpiła do Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka. Złożony przez Bolesława ślub stał się przyczyną tego, że współcześni nadali mu przydomek "Wstydliwy".

Matka ludu

Kinga nie posiadając dzieci stała się matką swego ludu. Troszczyła się o dobro poddanych, była wrażliwa na najmniejszą krzywdę, osobiście angażowała się w sprawy sądowe, aby bronić sierot, wdów i ubogich. Starała się nie dopuścić do zdzierstwa i bezlitosnego ściągania podatków. Szczególną troską otaczała ubogie kobiety, które oczekiwały potomstwa.
Troszczyła się również o rozwój gospodarczy swych ziem, o czym też świadczy legenda o pierścieniu w pierwszej grudzie polskiej soli. Żywo starała się o kanonizację krakowskiego biskupa Stanisława, męczennika - to właśnie Kinga ze swych funduszy pokryła koszty procesu kanonizacyjnego. Jako dobra matka zabiegała również o podniesienie poziomu duchowego i moralnego swych przybranych dzieci. Dlatego fundowała wiele kościołów, z których najsławniejszy jest starosądecki klasztor klarysek. Jak sama mówiła: "uczynki miłosierdzia są w chwili zgonu jedynym wyrokiem, który duszę zmarłego poprzez sąd Boży wprowadza w podwoje nieustającego nigdy szczęścia" (J. R. Bar, Błogosławiona Kinga ).

Klaryska

W międzyczasie krąg osób bliskich sercu Kingi coraz bardziej się pomniejszał. Po nagrodę do Pana odeszła teściowa Grzymisława, po niej oddany książęcej parze krakowski biskup Prandota, szwagierka Salomea, a w końcu - 10 grudnia 1279 r. - jej mąż Bolesław Wstydliwy. Na jego pogrzebie Kinga i jej świeżo owdowiała siostra Jolanta miały być ubrane w welony uszyte z prześcieradła, na którym zmarł książę. Był to znak rozstania się ze sprawami tego świata. "W Krakowie zatem żegnano równocześnie Bolesława Wstydliwego i Kingę. Uczucie wdzięczności dla tej pary książęcej przeplatało się z głębokim żalem wywołanym takim rozstaniem" (J. R. Bar, Błogosławiona Kinga).
Kinga obdarowała resztą swych kosztowności ubogich i wyjechała do Starego Sącza, gdzie po dziesięciu latach złożyła profesję zakonną, z księżnej stając się "pokorną służebnicą Chrystusa pod habitem świętego Franciszka".
Bóg, kogo miłuje, tego doświadcza, jak ojciec syna, którego lubi (por. Prz 3,12). Stąd ostatnie lata życia Kingi były pełne cierpień. W 1287 r. kolejny raz Polskę najechali Tatarzy. Kiedy księżna wraz z siostrami uciekała ze Starego Sącza, według legendy miała rzucać za siebie różne przedmioty, aby powstrzymać pogoń Tatarów. Przedmioty te cudownie rosły i przemieniały się: z jej wstążki miał wtedy popłynąć Dunajec, a z grzebienia wyrosły Pieniny - góry, w których Kinga oraz klaryski znalazły schronienie.
W klasztorze pociągała inne siostry swym miłosierdziem, pokorą, podporządkowaniem się Regule i przepisom klasztoru. Na równi z innymi klaryskami angażowała się we wszelkie prace. Zabiegała o wyrobienie duchowe sióstr i o ich byt materialny. To ona wprowadziła do programu klasztornego pacierze, kazania i pieśni w języku polskim. W ten sposób dała podwaliny rozwoju polszczyzny. Uczyła siostry śpiewu i czytania.
Jednak nawet w ciszy klasztornych murów nadal zajmowała się sprawami ludu, którego była matką. Zapominając o sobie, trawiona przez ciężką chorobę, którą mężnie znosiła przez ostatnich 10 miesięcy życia, wspierała ubogich szyciem odzieży. Zmarła 24 lipca 1293 r.
Św. Kinga jest postacią ciągle aktualną. Jak uczy Jan Paweł II: "powołanie do świętości jest powołaniem chrześcijańskim. Wszyscy jesteśmy do niej powołani, każdy w jakiś inny sposób, każdy w innym miejscu, jeden w posłudze kapłańskiej, inny w życiu zakonnym, inny w życiu rodzinnym, w życiu społecznym, w życiu politycznym i w wielu innych rodzajach życia" (Jan Paweł II, katecheza środowa z 24 listopada 1993 r.). Świętość Kingi jest dla nas tak bardzo bliska i zachęca do naśladowania. Świętość bowiem jest upodabnianiem się do Boga, który jest święty, jest dawaniem świadectwa Bogu. Jak mówił nasz Ojciec Święty, świadectwo świętości polega "na ukazywaniu obecności Chrystusa we własnym życiu, na pełnieniu codziennych obowiązków i na podejmowaniu konkretnych decyzji w zgodzie z Ewangelią. Dzisiaj świat potrzebuje przede wszystkim wiarygodnych świadków" (Jan Paweł II, Orędzie do młodych na Światowy Dzień Młodzieży w Denver).
Nie lękajmy się więc żyć Chrystusem na co dzień, tak jak nie lękała się św. Kinga.

Święta Kinga należy do najwybitniejszych postaci kobiecych w dziejach dawnej Polski. W zasługach nie ustępuje Dąbrówce, która przyniosła Polsce światło wiary chrześcijańskiej, ani królowej Jadwidze, która z kolei zaniosła to światło pogańskiej Litwie.